top of page

Życie Sary

ree

Będąc w Izraelu, zawsze doświadczam wielu rzeczy. 


Od prostych kulinarnych - kocham kuchnię bliskowschodnią. Spotykam przyjaciół, z którymi pracujemy i służymy od wielu lat. Wreszcie mogę być z ludźmi, do których czuje powołanie aby głosić im o zbawieniu, Biblii i wypełnieniu się Bożych obietnic w Mesjaszu Jezusie. 


Ale za każdym razem kiedy jestem w Izraelu zaczynam również dostrzegać, jak różnie można patrzeć na wiele spraw. 


W naszym codziennym życiu wiele rzeczy dzieje się bez głębszej refleksji; po prostu są, bo są.


Wiele osób używa popularnego wyrażenia: „Ale się dzisiaj działo”, odnosząc się często do wydarzeń, które niewiele znaczą w szerszym kontekście.

Tymczasem w różnych miejscach na świecie wspólnoty wierzących, aby spotkać się na modlitwie, ryzykują swoje życie, a po takim spotkaniu mówią zamiast dziania się: „Przeżyliśmy kolejny dzień”.


Wiele rzeczy zależy od tego, gdzie się dzieją, a podobnie jest w naszych umysłach. Wszystko zależy od perspektywy.

Jak szeroka jest ta perspektywa, jak daleko sięga.

Gdzie ma początek i koniec.


Kiedy jemy chleb, niewielu z nas zastanawia się nad tym, ile pracy i wysiłku jest potrzebne, aby ten chleb trafił na nasz stół.


Proces ten obejmuje wiele etapów: od przygotowania ziemi pod zasiew, przez siew nasion, aż po pielęgnację upraw — nawadnianie, opryskiwanie, ochronę przed zwierzętami. Następnie następują zbiory, transport, mielenie na mąkę, a ostatecznie wypiek chleba w piekarni. 

Dla nas najczęściej wystarczy tylko kupić chleb, ale zanim to zrobimy, musimy dysponować środkami na jego zakup — co również jest długim procesem.


Moja babcia, która miała 102 lata, gdy zmarła, doświadczyła pierwszych dni odrodzenia polskiej państwowości, a także przeżyła wojnę, powstanie warszawskie oraz okres stalinizmu i komunizmu. Zawsze, gdy brała chleb do ręki, błogosławiła go, świadoma, jak wielkim darem było posiadanie chleba. 


W Izraelu sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ prawie osiemdziesiąt lat temu ludzie tworzyli państwo na pustyni, otoczone ze wszystkich stron przez wrogów. 

Wobec takich trudności każdy kawałek chleba nabiera dodatkowego znaczenia — symbolizuje nie tylko przetrwanie, ale także uczy wdzięczności. 


Uczy też perspektywy.


W poprzednim tygodniu Parsza zaczyna się słowami: 1 Sara doczekała się stu dwudziestu siedmiu lat życia. 2 Zmarła ona w Kiriat-Arba, czyli w Hebronie, w kraju Kanaan. Abraham rozpoczął więc obrzędową żałobę po Sarze, aby ją opłakać.


Sara, stale towarzysząca Abrahamowi w jego podróżach, zmarła w wieku 137 lat. Widzimy, jak Abraham opłakuje jej śmierć, lecz wkrótce przechodzi do działania. 

Postanawia kupić działkę, na której mógłby ją pochować. nie była to prosta sprawa. 

Abraham zwraca się do miejscowych Hetytów, przyznając, że jest „imigrantem i mieszkańcem wśród was” (Rdz. 23,4). 


Tymi słowami zaznacza, że nie ma praw do zakupu ziemi i będzie potrzebował ich specjalnej zgody na dokonanie transakcji.


Hetyci, grzeczni, lecz stanowczy, starają się go odwieść od zamiaru zakupu. Podkreślają, że nie ma potrzeby nabywania miejsca pochówku: „Nikt z nas nie odmówi ci swojego miejsca pochówku, aby pochować twoich zmarłych” (Rdz. 23,6). 


Abraham jednak nie chce korzystać z cudzego grobu i jasno wyraża swoją determinację, by nabyć grunt. 


Ostatecznie decyduje się zapłacić  zawyżoną cenę, wynoszącą 400 srebrnych sykli, aby zapewnić Sarze godny pochówek.


Zgodnie z dokumentami, które posiadamy z Ugarit, 400 srebrnych szekli nie było wygórowaną ceną za ziemię, lecz z pewnością również nie było to tanie. 


Zakładając, że 0,5 grama srebra stanowiło wynagrodzenie dziennego robotnika, a przeliczając to na współczesne standardy, przy średniej dziennej pensji wynoszącej około 1200 złotych, cena ziemi osiągnęłaby około 2 300 000 złotych. To kwota znaczna, lecz do zaakceptowania dla osoby zamożnej, takiej jak Abraham. 


Para­frazując Efrona: „Cóż to sześćset tysięcy dolarów z kawałkiem między przyjaciółmi?”


Zakup Jaskini Machpelah jest wydarzeniem o wielkim znaczeniu. 

Potwierdza to fakt jak opisano tą transakcję - jej szczegółowy opis oraz formalna terminologia prawna, której użyto nie tylko w tym kontekście, ale także trzykrotnie później w Księdze Rodzaju (Rdz. 23,17; Rdz. 25,9; Rdz. 49,30; Rdz. 50,13). 


Każde z tych zapisów cechuje ta sama powaga i formalność.


Coś istotnego kryje się w tym, co widzimy; w przeciwnym razie, po co za każdym razem precyzować, gdzie dokładnie znajduje się pole i od kogo Abraham je kupił?


Zaraz po opowieści o zakupie ziemi natrafiamy na stwierdzenie: 


„Abraham był stary, w podeszłym wieku, a Bóg obdarzył Abrahama wszystkim.” (Rdz. 24,1). 

To brzmi tak, jakby miał nastąpić koniec.  Jednak historia dalej nas zaskakuje. 


Abraham staje przed nowym wyzwaniem — zamierza znaleźć odpowiednią żonę dla swojego syna Izaaka, który ma teraz co najmniej 37 lat. 

Zleca swojemu zaufanemu słudze, aby udał się „do mojej rodzinnej ziemi, do mojego miejsca narodzenia” (Rdz. 24,2) w poszukiwaniu odpowiedniej kobiety. 

Chce, aby Izaak ożenił się z kimś, kto podziela jego wiarę i styl życia.


Podobnie jak przy zakupie pola, ta opowieść jest przedstawiona z większą szczegółowością niż większość innych fragmentów Tory. 

Każda rozmowa jest dokładnie zapisana. 


Kontrast z opowieścią o ofiarowaniu Izaaka jest naprawdę znaczący. Tam niemal wszystko — myśli Abrahama, uczucia Izaaka — pozostaje niewypowiedziane. 

Tutaj każdy szczegół jest starannie opisany. 

Ten literacki styl podkreśla znaczenie wydarzeń, nawet jeśli nie wyjaśnia ich w pełni.


Wyjaśnienie jednak jest proste. 


W całej historii Abrahama i Sary, Bóg obiecuje im dwie rzeczy: dzieci i ziemię. 

Obietnica ziemi („Wstań, idź po tej ziemi wzdłuż i wszerz, bo dam ci ją,” Rdz. 13,17) jest powtarzana siedem razy. 

Obietnica potomstwa pojawia się cztery razy. Potomstwo Abrahama będzie „wielkim narodem” (Rdz. 12,2), tak licznym jak „pył ziemi” (Rdz. 13,16) oraz „gwiazdy na niebie” (Rdz. 15,5); będzie on ojcem nie jednego narodu, ale wielu (Rdz. 17,5).


Mimo to, kiedy Sara umiera, Abraham nie posiada ani kawałka ziemi na własność, a jego jedynym dzieckiem, które ma kontynuować przymierze, jest Izaak, który w tym momencie nie ma żony. 

Żadna z obietnic nie została zrealizowana. 


Dlatego szczegóły dwóch głównych historii w Chayei Sara są tak istotne: zakup ziemi i poszukiwanie żony dla Izaaka.


Z tego można wyciągnąć ważną lekcję: Bóg składa obietnice, ale to my musimy podjąć działania. 

Wiara wymaga od nas działania.

Dla Abrahama po śmierci Sary życie w pewnym sensie się skończyło. 

Abraham rozpaczał, był w żałobie…

Ale zrozumiał również, że jest czas żałoby musi się kiedyś skończyć.

To go tak bardzo różni od innego bohatera wiary Noego, który pomimo tego, że nazwany był przez Boga sprawiedliwym, nie mógł wewnętrznie poradzić sobie z tragedią, której doświadczył i smutek utopił w alkoholu. 


Skąd brała się siła Abrahama?

W jego perspektywie, która była długa i szeroka tak bardzo jak tylko może być u człowieka, który swoją przyszłość widzi w Bożych obietnicach. 


Noe chodził z Panem ale Abraham "chodził przed Panem". 

Pięknie tłumaczy to Autor listu do Hebrajczyków 11:10 

„Abraham Czekał bowiem na miasto mające mocne fundamenty, którego budowniczym i twórcą jest Bóg.” 


Przez kolejne stulecia  Prorocy zapowiadają Mesjasza, który w swoim czasie zrealizuje to wszystko,  który będzie zaangażowany w zgromadzenie Izraela, odbudowę Sanktuarium oraz szerzenie Tory z jego Jerozolimskiego tronu. 

To na tych proroctwach opiera się autorytet urzędu Mesjasza. 


Nasze Zachodnie myślenie często chciało by regulować to, co jest duchowe, a co fizyczne i czasem przenoszą obietnice Boże do niewidzialnej sfery. 

W perspektywie żydowskiej nie ma takiej sytuacji. 


Prorocy, którzy z całym swoim naciskiem wskazują na namacalną ziemię Izraela i  kamienie, które tworzą mury Jerozolimy, nigdy nie negowali duchowej, niebiańskiej jakości tego miejsca obietnicy. 

Różnica między miastem zbudowanym przez ludzi a miastem zbudowanym przez Boga nie tkwi w sferze jego istnienia. 

Miasto zbudowane przez Boga to miasto, które nie zostanie zniszczone i które jest wypełnione chwałą Boga.

W swojej obietnicy nowego przymierza, Jeremiasz ogłasza:

„Oto, dni idą, mówi PAN, kiedy miasto odnowione zostanie dla PANA, od wieży Hananeela do bramy narożnej… Nie będzie już wyrwane ani obalone na wieki.” (Jeremiasza 31:38-40)

To jest niebiański kraj i miasto zbudowane przez Boga, którego oczekiwał Abraham. 


Celem odkupienia nie jest zakończenie tego, co fizyczne, ale zjednoczenie niebiańskiego królestwa z tą materialną ziemią, jak powiedział nasz Mistrz: „Na ziemi, jak w niebie.”


Dzieci Abrahama obiecano niebiański kraj, a nie kraj w niebie. 

To miejsce to nic innego jak ziemia Izraela. 


Kiedy Jeszua powróci, a jego nagroda będzie z nim, Góra Syjon – tak, ta Góra Syjon – będzie jego tronem. 

To wypełnienie będzie jednocześnie duchowe, wpływając na całą ludzkość, i fizyczne, dla Abrahama i jego potomków na zawsze.


Tora stwierdza, że Mojżesz miał „sto dwadzieścia lat, gdy umarł, jednak jego oczy nie były przygaszone, a jego siła nie osłabła” (5KM 34:8).


Siła Mojżesza pozostała silna, ponieważ jego wizja była jasna. 


Potrzebujemy „widzieć jasno”, bo wówczas będziemy „widzieć dalej”, a to da nam siłę. 


Jezus w swoich naukach bardzo często odnosił się do przyszłości i oczekiwania.

Nauczał On, abyśmy byli świadomi czasu, w którym żyjemy, i oczekiwali nadejścia Królestwa Bożego.

Czy łączymy Królestwo z przyszłym (konkretnym) miastem, ziemią i narodem jak Abraham to pytanie, na które każdy musi sobie indywidualnie odpowiedzieć. 


"O dniu tym i godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. Uważajcie, czuwajcie i módlcie się, bo nie wiecie, kiedy ten czas nastanie."

Ewangelia Marka 13:32-33

Comments


bottom of page