11 listopada 2023

Yom Kippur - rozliczenie

Jakiś czas temu musiałem odpowiedzieć sobie na proste pytanie.

O co chodzi z kalendarzem żydowskim?

Co tak istotnego dzieje się podczas wyznaczonych przez Boga czasach, że pozostają one wiecznymi ustawami dla swojego ludu i dla tych, którzy mieli przyjść, dla obcych i przybyszów.

 

I zapewne doskonale wszyscy wiedzą, że nie jest to takie proste do zrozumienia, bo Boża idea mierzenia czasu jest zupełnie inna niż nasza.

 

Kalendarz żydowski zamiast mierzyć czas w dniach, tygodniach i miesiącach - a tak na prawdę w sekundach, minutach, godzinach, dniach, tygodniach, miesiącach i latach jak zwykły kalendarz - który koresponduje z czasem, kalendarz hebrajski wykorzystuje cykle księżycowe.

zwane "miesiącami", które są zsynchronizowane z porami roku - zwanymi sezonami.

 

To zupełnie inne podejście do mierzenia czasu - bo nie jest to po prostu liczenie dni tak jak i nie jest to po prostu przeżywaniem czasu - to zrozumienie danego człowiekowi wielkiego daru - czasu - w którym człowiek ma szanse odnaleźć znaczenie dla swojego życia.

 

Boża ideą mierzenia czasu jest połączona z celem.

 

 

Kiedy czytamy Księgę Kapłańską, rozdział 23, widzimy Boga, który określa nasz tygodniowy, miesięczny i roczny harmonogram świętych czasów.

 

Tak więc Tora w pewien sposób zmusza nas do zapamiętania tego, o czym nasza kultura regularnie zapomina.

 

Zapominamy, że dobrze jest poświęcić czas na refleksję nad tym, co nadaje naszemu życiu cel.

 

Nasze życie musi mieć poświęcony czas, kiedy skupiamy się na rzeczach, które nadają mu sens.

 

Potrzebujemy więc czasu, w którym przypominamy sobie historię o tym, skąd pochodzimy i dlaczego jesteśmy tym, kim jesteśmy.

To właśnie świętujemy w Pesach i Szawuot.

 

To właśnie robimy w Rosz ha-Szana, gdy stajemy przed Bogiem na sądzie i modlimy się o zapisanie w księdze życia.

 

Ważne jest, aby poświęcić czas na zatrzymanie się i refleksję.

Ale ten szczególny czas ma również skutki psychologiczne.

 

Podczas tego czasu refleksji dzieje się coś cudownego - otrzymaliśmy cenny dar - czas.

Czas na zatrzymanie się, refleksję i ponowne przemyślenie naszego życia.

W rezultacie nie jesteśmy już ograniczeni do życia na autopilocie, ale możemy teraz podjąć celowe działania w kierunku stworzenia życia, które naprawdę chcemy prowadzić.

 

Około 50 lat temu przewidywano, że nasze czasy będą wyglądać tak, że do tej pory prawie wszystko zostanie zautomatyzowane.

 

Tydzień pracy ulegnie skróceniu, a naszym największym problemem będzie to, co zrobić z wolnym czasem.

 

Zamiast tego większość ludzi pracuje dziś ciężej niż kiedykolwiek, mając coraz mniej czasu na robienie rzeczy, które nadają życiu sens.

 

I myślę, że większość ludzi jest zdezorientowana co do tego, jak mogłoby wyglądać wartościowe życie i jak mogliby je prowadzić.

 

Jest to życie z sensem i motywacją.

 

Jom Kippur jest świętym świętych Bożego czasu.

 

W czasach świątyni odbywała się ogromna ceremonia, w której uczestniczyło dziesiątki tysięcy kapłanów.

 

Ale pomimo tego, że święto to obejmowało i angażowało cały naród, to i tak wszystko sprowadzało się do konkretnego człowieka, który stawał przed Bogiem, szukając przebaczenia i wszystkiego co za tym idzie.

 

Dzień pojednania to było i jest odpowiedzią Boga na jedno z najbardziej dręczących ludzkich pytań.

 

Jak możliwe jest prowadzenie etycznego życia bez przytłaczającego poczucia winy, bez poczucia porażki?

 

Odległość między tym, kim jesteśmy, a tym, kim powinniśmy być, jest dla większości z nas ogromna.

 

Zawodzimy.

Upadamy.

Poddajemy się pokusom.

Zawodzimy innych.

Zawodzimy samych siebie.

 

Każdy człowiek w swoim sercu czuję gdzieś tam głęboko w zakamarkach swojej świadomości ten przytłaczający ciężar utraty czegoś bardzo ważnego.

To może być odczucie bardziej lub mniej świadome.

 

Jeszua bardzo wysoko postawił poprzeczkę, oczekiwań względem nas.

 

Właściwie to oczekuje On od nas wielkich rzeczy w słowach i czynach.

Nawet więcej: Jeszua powiedział, „14.12 Ręczę i zapewniam, kto wierzy we Mnie, będzie również dokonywał takich dzieł, jakich Ja dokonuję, i dokona większych niż te, gdyż Ja idę do Ojca.”

 

Ten kto wierzy w Jezusa, BĘDZIE WYKONYWAŁ -  takich dzieł, jakich ON dokonywał.

 

Bóg w pewnym sensie prosi nas, abyśmy byli tacy jak On:

Świętymi bądźcie, bo Ja, Pan, Bóg wasz, jestem Święty (Kpł 19:2)

 

Słowo Stwierdza, że Bóg miłości i przebaczenia, który stworzył nas w miłości i przebaczeniu, prosi nas, abyśmy kochali i przebaczali innym.

 

Jak jednak możemy sprostać takiemu wyzwaniu, skoro jesteśmy i doskonale wiemy, że jesteśmy zbyt ludzcy?

 

Ale Bóg nie prosi nas, byśmy nie ponosili porażek - bo tego nie da się generalnie uniknąć.

 

On raczej prosi nas, abyśmy uznali nasze niepowodzenia, naprawili to, co zepsuliśmy, i dalej uczyli się na naszych błędach i dzięki temu wzrastali.

 

Dlatego musiała istnieć instytucja zdolna dać nam tego co najbardziej potrzebujemy - przebaczenia.

 

W starożytności najświętszy człowiek w Izraelu, arcykapłan, tego dnia wchodził do najświętszej przestrzeni, najświętszego miejsca w świątyni jerozolimskiej, wyznając grzechy narodu.

 

Był to moment intensywnego dramatu w życiu ludzi, którzy wierzyli.

 

Wierząc wiedzieli, że ich los zależy od ich relacji z Bogiem.

Wiedzieli też, że żadne życie nie jest wolne od grzechu i wiedzieli z historii, że grzech może skończyć się katastrofą.

 

Tłumy ludzi tłoczyły się w świątyni w Jerozolimie, mając nadzieję, że uda im się dostrzec arcykapłana wypełniającego swoją posługę.

 

„1.8 Pewnego razu Zachariasz pełnił służbę kapłańską przed Bogiem. Przyszła bowiem kolej na jego zmianę. 1.9 Kapłani mieli zwyczaj losować, kto ma wejść do miejsca świętego i złożyć ofiarę z kadzidła. Tym razem los padł na Zachariasza. 1.10 W czasie składania ofiary wszyscy zgromadzeni modlili się na zewnątrz. ”

 

„lud czekał na Zachariasza”

 

Mamy naoczne świadectwo rzymskiego konsula Marcusa, który służył w Jerozolimie w czasach drugiej świątyni.

Oto jak opisuje on procesję, która udawała  się na górę świątynną.

 

A to widziałem na własne oczy, że pierwsi szli przed arcykapłanem wszyscy ci, którzy byli z rodu królów Izraela, a Herald szedł przed nimi krzycząc, oddajcie chwałę domowi Dawida, po nich przyszedł dom Lewiego a cherald wołał, oddajcie chwałę domowi Lewiego.

Było ich 36.000, a wszyscy prefekci, ubrani byli w niebieskie szaty.

 

Kapłani, których było 24.000, ubrani byli w białe szaty, po nich przyszli śpiewacy, a po nich instrumentaliści, trębacze, potem szli strażnicy bramy, póżniej ci co nieśli kadzidła i ci co zajmowali się zasłonami, potem strażnicy i skarbnicy i urzędnicy archiwa, potem wszyscy, którzy pracowali w sanktuarium, potem 70 z Sanhedrynu, następnie 100 kapłanów ze srebrnymi prętami w rękach, aby oczyścić drogę, potem przyszedł arcykapłan, a po nim wszyscy starsi kapłaństwa.

 

Szli w parach, a szefowie szkół stanęli w punktach widokowych i wołali, najwyższy kapłanie, obyś przyszedł w pokoju!

Módl się do naszego Stwórcy, aby zapewnić nam długie życie, abyśmy mogli żyć zgodnie z jego Torą.

 

Samo nabożeństwo było długie i skomplikowane.

Arcykapłan był przygotowywany wcześniej do tego dnia przez siedem dni, Pięć razy w tym dniu musiał się oczyszczać i zmieniać swoje szaty.

 

Wkładał  złote do publicznych wystąpień i zwykłe białe do posługi w Miejscu Najświętszym.

 

Tego dnia trzy razy składał ofiarę - najpierw za siebie i swojej rodziny, potem za innych kapłanów, a na koniec dla całego ludu.

Za każdym razem, gdy używał świętego imienia Boga, obserwujący tłum padał na twarz.

 

Finał święta obejmował dziwną i wyjątkową ceremonię.

 

Przed najwyższego kapłana przyprowadzano dwa koźlęta, identyczne pod względem wielkości, wzrostu i wyglądu.

 

A za nimi przyprowadzano skrzynkę zawierające dwie tabliczki, jedną z napisem dla Pana, a drugą do Azazala.

 

Nad kozicą nad którą padł los dla Azzazela arcykapłan wyznawał grzechy narodu, Zwierze to było  wyprowadzone przez specjalnie wybraną do tego zadania osobę na pustynne wzgórza poza Jerozolimą.

 

Jeśli ofiara była skuteczna i została przyjęta, czerwona wstążka na jej szyi stawała się biała.

 

Na długo przed zniszczeniem drugiej świątyni nie było więcej takich scen. Czerwona wstążka nigdy nie stawała się biała.

 

Dokonała się transformacja, która musi stanowić jedną z największych w historii - twórczych reakcji na ludzką tragedię.

 

Zachariasz prorokował.

 

„13.1 W tym dniu dom Dawida oraz mieszkańcy Jerozolimy będą mieli dostęp do stale otwartego źródła, aby móc oczyścić się z grzechu i nieczystości.”

 

Bóg przez proroka zapowiadał, że nadejdzie taki czas, gdy dramat, który niegdyś rozgrywał się w świątyni, teraz będzie mógł rozgrywać się w ludzkim sercu.

 

Tak więc każda modlitwa stała się ofiarą, każdy wierzący stał się rodzajem kapłana, ofiarującego Bogu już nie zwierzę, ale otwarte serce.

 

To, co nadało Jom Kipur wyjątkowe miejsce na mapie Bożego czasu, to fakt, że jest to najbardziej osobiste ze wszystkich świąt.

 

W Rosz ha-Szana zadawaliśmy sobie pytanie, co zrobiłem z największym darem - który otrzymaliśmy od Boga - czasem?

Ale w Jom Kipur zadajemy sobie pytanie. Co zrobiłem ze swoim życiem?

I co zrobiłem z kolejnym największym darem od Boga - samym życiem?

 

Oczywiście zadajemy te pytania wspólnie, społecznie.

Niemniej, jest to bardzo osobisty dzień rachunku sumienia i rozliczenia się z Bogiem.

 

Moi drodzy: Z niektórymi prawdami musimy zmierzyć się sami.

 

„16.17 W czasie, gdy kapłan będzie w miejscu najświętszym, dokonując tam przebłagania za siebie, za swój dom i za całą wspólnotę Izraela — i dopóki stamtąd nie wyjdzie — w namiocie spotkania nie może przebywać żaden człowiek.”

 

Wspólnie, a jednak stajemy przed Bogiem sami - podobnie jak kapłan w ten święty dzień.

To nie lada rzecz stanąć sam na sam z Bogiem.

Nie wszyscy Arcykapłani wychodzili z tej komnaty.

 

Nie wiem co musiał czuć kapłan wchodzący w tamtym czasie do najświętszego z świętych ale jedna rzecz musiała być niezwykle realna.

Poczucie własnej śmiertelności i niedoskonałości.

 

Ta świadomość zmienia wszystko, bo Jom Kipur polega na przebaczeniu.

 

Czasem wydaje mi się, że do kwestii przebaczenia podchodzimy zbyt lekko.

 

Przebaczenie jest jedną z najbardziej radykalnych idei, jakie kiedykolwiek zaistniały w historii ludzkości.

 

Jest dosyć dziwną rzeczą: bo

 

Przebaczenie jest działaniem, które nie jest reakcją - jest wyborem, który uwalnia nas od przeszłości.

 

Może dobrze będzie wiedzieć, że trudno jest dostrzec idee przebaczenia w historii świata.

Nie rodzi się ona na drodze ewolucji ludzkiej moralności.

 

Dla przykładu starożytni Grecy nie znali pojęcia przebaczenia.

 

Oczywiście istnieje greckie słowo sungnome, które można przetłumaczyć jako przebaczenie, ale tak naprawdę oznacza ono wyniesienie, cierpliwość lub rozgrzeszenie.

 

Tu nie chodzi o przebaczenie - może przykład z Biblii.

 

W Księdze Estery możemy znaleźć wyrażenie, że gniew króla osłabł.

 

Król nie wybaczył było to raczej rozproszenie gniewu, a nie przebaczenie.

 

Jakub przerażony perspektywą spotkania ze swym bratem Ezawem, wysyła mu prezenty, aby zmniejszyć jego gniew.

Obaj się spotykają, rozmawiają, obejmują się, płaczą i rozchodzą się.

Gniew między nimi został zażegnany, ale nie przebaczony.

 

Przebaczenie nie jest łatwą rzeczą do zrozumienia.

I nie jest łatwo wybaczyć.

 

I dlatego zanim przebaczenie może wejść do naszego obszaru zrozumienia.

 

Musi pojawić się inna idea.

 

Jest to idea ludzkiej wolności.

 

Wolna wola była wielokrotnie negowana w historii.

Dla Marksa czynnikiem kształtującym ludzkie zachowanie była ekonomia, dla Freuda gra nieświadomych popędów, dla neo darwinistów będzie to nasza genetyka.

 

Wolność wkracza w naszą historię już w pierwszym dniu istnienia człowieka. I pojawia się jako idea już w 1 rozdziale Księgi Rodzaju.

 

Kiedy wolny Bóg stworzył wszechświat, mówiąc: niech stanie się człowiek na Nasz obraz i podobieństwo, obdarzył nas również wolnością.

Mamy więc wybór to kolejny wielki dar Boga dla nas.

Dar piękny i zarazem przerażający.

 

Księga Rodzaju opowiada nam trudną historię, obdarzeni wolnością ludzie niemal natychmiast dokonują złego wyboru.

 

A niedługo Bóg żałuje, że stworzył człowieka.

 

Kiedy patrzymy na współczesny świat, wydaje się, że wiele się nie zmieniło.

 

Mamy więc wolność czynienia dobra i wolność czynienia zła, popełniania grzechu i praktykowania go.

 

Jom Kippur jest Bożą odpowiedzią na nasze złe wybory, która uwzględnia wolną wolę.

 

Ponieważ jesteśmy wolni, możemy się zmienić.

 

Bóg zapewnił mechanizm przebaczenia dla tych, którzy uznają, że czynili źle, wyrażą skruchę i będą pokutować. Bo jesteśmy w stanie odpokutować.

 

Przebaczenie nie jest tylko jedną z wielu idei.

 

Po raz pierwszy odmieniło ludzką sytuację, ustanawiając możliwość, w której nie jesteśmy skazani na powtarzanie przeszłości w nieskończoność.

 

Możemy zmienić przyszłość, bo nie jest ona z góry przesądzona.

Każdy może sprawić, że będzie ona inna niż mogłaby być.

 

Skrucha i przebaczenie.

To dwa wielkie dary ludzkiej wolności.

 

Kocham to co Rabini powiedzieli o Yom Kippur.

Tak samo jak to co mówili o Rosz haszana:

 

Szofar jest naszym wołaniem do Boga, ale to także nasz Bóg woła do nas, zawsze woła, abyśmy przyjęli to, co oferuje: Jego dar, Jego miłosierdzie, samo życie.

W stosunku do Yom Kippur powiedzieli:

 

Dzień pojednania wyraża bardziej wiarę Boga w nas niż naszą wiarę w Boga.

 

W nowym Przymierzu Bóg robi coś więcej.

 

Znacznie więcej.

List do Hebrajczyków opisuje to jako wzbudzenie lepszej nadziei, dzięki której zbliżamy się do Boga.

 

To więcej oczywiście wymagało kogoś większego niż prorok i kogoś większego niż Kapłan i kogoś większego niż Arcykapłan.

 

„7.24 Ten natomiast, dzięki temu, że jest wieczny, sprawuje kapłaństwo nieprzemijające. 7.25 Może On zatem na zawsze zbawić tych, którzy przez Niego przychodzą do Boga — bo wciąż żyje, aby się za nimi wstawiać.

7.26 Taki właśnie potrzebny był nam Arcykapłan: święty, niewinny, niesplamiony, odłączony od grzeszników i wyniesiony ponad niebo. 7.27 Taki, który nie musi codziennie, jak inni arcykapłani, składać ofiar najpierw za własne grzechy, a następnie za grzechy ludu. On uczynił to raz na zawsze, gdy złożył w ofierze samego siebie.”

 

W tym kontekście jedna postać z przeszłości Izraela przykuła uwagę pisarza - Melchizedek, "król Salemu i kapłan Boga Najwyższego" (7:1).

Imię Malkhi-tzedek łączy w sobie melekh (król) i tzedek (sprawiedliwość).

 

Żadna osoba od czasów Melchizedeka nie otrzymała Bożej sankcji, aby zajmować oba odrębne urzędy króla i kapłana. Król Uzajasz próbował z dosyć tragicznym dla siebie skutkiem.

 

Istniał jednak proroczy tekst Dawida, który przewidywał mesjańskiego Króla-Kapłana: psalm 110

 

Od najdawniejszych czasów Żydzi wierzyli, że Dawid napisał ten psalm na cześć Mesjasza.

Nie bez powodu jest to najczęściej cytowany psalm w Nowym Testamencie.

 

Słowa psalmisty kładą więc niepodważalny fundament pod nadejście Tego, którego panowanie będzie miało boski wymiar.

Jest On "odziany w piękno świętości" (Ps 110:3).

 

Każdy człowiek musi pogodzić się z faktem, że jest grzesznikiem.

 

Dla Izajasza problemem było zanieczyszczanie ust.

Zdawał on sobie sprawę z tego, że Jego mowa czyniła go nieczystym.

 

Kiedy prorok staje przed obecnością Boga, krzyczy  Biada mi, zginąłem, bowiem me oczy widziały Króla, WIEKUISTEGO Zastępów, a nie jestem człowiekiem czystych ust!

 

Stanie w obecności Boga, będąc świadomym swojej nieczystości, było dla Izajasza przerażającym doświadczeniem!

 

Nidmeyti! zawołał. "ZGINĄŁEM!”

 

Aby stanąć przed Bogiem należało się oczyścić.

Ofiara złożona przez kapłana była wyznaczonym przez Pana środkiem dającym grzesznikom dostęp do świętego Boga.

 

Ale dla Izajasza, wywyższony kapłan, którego zobaczył - zapewnił mu miejsce przy ołtarzu.

 

Nigdy nie słyszano większych słów pocieszenia niż te, które uspokoiły jego strapioną duszę:

 

Ten święty Arcykapłan mówi do niego: ”Patrz (...) twoja wina została zgładzona, a twój grzech odpokutowany" (Izaj. 6:7).

Oto grzesznik, który dzięki mocy ołtarza mógł stanąć w obecności Świętego Izraela.

 

Ci, którzy znają Mesjasza, mogą usłyszeć to samo błogosławieństwo za każdym razem, gdy zwrócą się do Niego w potrzebie.

Nikt, kto pokłada nadzieję w zbawczej mocy Boga, nie musi obawiać się odrzucenia.

 

Kogo widział i spotkał prorok?

 

37A chociaż tyle cudów dokonał wobec nich, nie wierzyli w niego, 38Aby się wypełniło słowo proroka Izajasza, jakie wypowiedział: Panie, któż uwierzył wieści naszej, a komu objawiło się ramię Pana? 39Dlatego nie mogli uwierzyć, że znowu rzekł Izajasz: 40Zaślepił oczy ich i zatwardził serce ich, aby nie widzieli oczami swymi i nie rozumieli sercem swym, i żeby się nie nawrócili, i żebym ich nie uzdrowił. 41To powiedział Izajasz, gdyż ujrzał chwałę jego i mówił o nim. 

 

Kiedy Izajasz ujrzał wizję swego wywyższonego Pana (Iz 6:1), wizja ta dotyczyła Mesjasza.

Wyjaśnia to, dlaczego cytatowi Jana (z Izajasza 6) towarzyszy odważna deklaracja tego ucznia, że Izajasz "widział chwałę Jeszuy i mówił o Nim" (Jana 12:39-41).

 

Hebrajscy wierzący wywodzili się z tradycji, która mówiła o Bogu bardzo ostrożnie.

Nigdy nie wymawiano tetragramu (hebrajskich liter yud, hej, vav, hej).

 

Bezpośrednie odniesienia do Boga zdarzały się rzadko, jeśli w ogóle; zawsze istniało niebezpieczeństwo, że w jakiś sposób źle wymówi się Jego imię (Wj 20:7).

 

Wyrażenia takie jak ha-Kadosz ("Święty") lub ha-Szem ("Imię") zastępowały imię Boga.

 

Jeśli Żyd chciał powiedzieć "Chwalcie Boga", mówił Baruk ha-Szem ("Chwalcie Imię"), aby nie używać świętego Imienia nadaremno.

 

Jeszua powiedział swoim uczniom, aby nazywali Boga Abba, słowem, które nie tylko oznaczało "ojciec", ale także oddawało całą intymność możliwą w takiej relacji.

Co więcej, Jeszua mówił o swojej ojcowskiej trosce - trosce wielkiego pasterza - kiedy powiedział: "Ja znam owce moje, a moje mnie znają" (J 10:14).

 

Relacja, jaką nawiązał ze swoimi naśladowcami, jest podobna do tej, jaką miał ze swoim ojcem (J 10:15).

Jest to wypełnienie wcześniej cytowanej obietnicy - i to na najbardziej osobistym poziomie,: "Wszyscy mnie poznają" (8:11).

 

Jeszua Mesjasz powiedział: "Ja jestem światłością" (J 8:12). Dla tych, którzy Mu ufają, światło to nigdy ich nie zawiedzie. Ponieważ światło jest czymś więcej niż ideałem, ale jest żywą osobą, wszyscy, którzy są obiektami Jego miłującej troski, mogą liczyć na to, że wyposaży ich "we wszystko, co dobre do pełnienia Jego woli" (13:21).

Czasami jesteśmy kuszeni, by wątpić w Jego dobroć; możemy kwestionować - gdzieś głęboko w naszych duszach - Jego suwerenną opiekę. Ale do kogo powinniśmy się udać?

 

„Bóg zatem wzbudził swego Sługę przede wszystkim dla was. Posłał Go, aby wam błogosławił, dając każdemu z was możliwość odwrócenia się od własnej niegodziwości.”

 

Marek Paśnik